Justyna Bednarek jest wirtuozem snucia pięknych opowieści dla dzieci. Zwykła wybierać na swoich bohaterów przedziwne istoty: nieparzyste skarpetki, kłębki kurzu, gnieżdżące się w dywanie. Do grona osobliwości w ostatnim czasie dołączyła Babcocha – czy to wiedźma czy raczej ktoś na kształt przybranej babci?
Nieoczekiwany gość
Gdy do Grajdołka – małej polskiej wsi – na gradowej chmurze przybywa istota, która jest „czarownicą – z wielkim nosem, małym koczkiem i walizką pełną czarodziejskich mazideł” oznacza to tylko jedno: szykują się zmiany. I faktycznie tytułowa Babcocha, od chwili swojego przybycia, zaczyna zmieniać rzeczywistość wokół siebie:
– marudzącego Józefa Głąba przemienia w kolorowy wiatraczek;
– skradzione sklepikarce Renacie złote monety w rękach złodzieja stają się żołędziami;
– gdy balanga w domu stolarza nie pozwala jego córce spać, Babcocha wkracza do akcji i zamienia płynące z odtwarzacza melodie w kaczki.
Jak zakończą się porządki Babcochy w Grajdołku?
„gdzie cały świat też był czymś innym niż to, co znały na co dzień”
Opowieść o Grajdołku jest wyjątkową historią. Bednarek zabiera nas do baśniowego świata (tu rządzi orzechowe licho, gadający wiatr i magiczne eliksiry) osadzonego na wskroś polskiej kultury (mieszkańcy oglądają Harce z gwiazdami i losowania gier Lotto). W tej alternatywnej rzeczywistości prym wiedzie rezolutna starsza pani – którą co prawda sołtys, młynarz i inni prominentni rządcy wsi uważają za wiedźmę – próbująca zmieniać świat. A naprawiać jest co… Bednarek z humorem rozprawia się z dręczycielami zwierząt, ucząc Józefa psiej mowy, a Rybę zabierając na końsko-ludzki targ:
Na postronkach stali przywiązani ludzie, a konie przechadzały się wśród nich i kaprysiły. – Ale ma brzydkie zęby, ale słabo umięśniony zad… Ten mi wygląda na narowistego. Raptem zauważyły Antoniego, który stal z rozdziawioną ze zdumienia gębą. – Nie wygląda na bystrego – zarżał czarny koń, a potem zarzucił Antoniemu na szyję uprząż, do której przyczepiony był metalowy wózek.
Autorka Babcochy rozprawia się również z Zenonem marketingowcem, porzucającym śmieci w śmieci. Najważniejszym, czego Bednarek i Babcocha chcą wspólnie nauczyć małych czytelników, jest przyjaźń.
Babcia z chmury
Przyjaźń Bernadetty z Babcochą ma w sobie coś urokliwego – coś nieuchwytnego, co najbardziej lubię w tej historii. Dziewczynka wraz ze staruszką celebrują niepozorne chwile, których nie trzeba opisywać górnolotnymi słowami: razem zbierają korale, innego dnia zwyczajnie leżą na plaży, wrzucając piasek do wody, co Bernadetta komentuje:
Zapamiętam sobie tę chwilę na całe życie […] Przypomnę ją sobie, jak będę miała dwadzieścia, trzydzieści, osiemdziesiąt i sto pięćdziesiąt siedem lat.
Gdy córka Ryby jest smutna, starsza pani uczy ją wyć do księżyca. To niepozorne gesty ogromnej bliskości stanowią clou Babcochy – klimatycznej baśni, której nastroju nie odda żadna recenzja.
Lustrzane inspiracje
Opowieści są króciutkie – zajmują na ogół zaledwie jedną stronę – wybierz kilka i odczytaj podczas lekcji bibliotecznych. Proponuję następujące fragmenty;
- Jak Babcocha nauczyła Bernadettę wyć jak wilk – przeprowadź warsztaty dotyczące kreatywnego wyrażania uczuć – z wykorzystaniem różnych technik (złość – wyklejanki z darciem papieru, nuda – kolaż powtórzenia);
- Jak Renacie wyrósł na brodzie włos rodowy – wykorzystaj zabawy z kłębkiem – dzieci uwielbiają rozwijać i łapać włóczki;
- Jak Babcocha przerobiła chmurę gradową na worek – sięgnij po zabawy z watą – raz z dziećmi ukryjcie w niej skarby; stwórzcie własne chmurki;
- Jak Babcocha uratowała młynarza, sołtysa i sprzedawcę przed złotą rybą – zaproponuj dzieciom wykonanie prostej złotej rybki z wykorzystaniem starych płyt cd. Doklejcie do płyt dziubki i płetwy – dzieci będą cieszyć się z tej błyszczącej pamiątki.
TYTUŁ: Babcocha
AUTOR: Justyna Bednarek
ILUSTRACJE: Daniel le Latour
LICZBA STRON: 440
WYDAWNICTWO: Poradnia K
ROK WYDANIA: 2018