Biblioteka, a w zasadzie czytelnia, sąsiedzka na Bazarze Różyckiego to miejsce spotkań z osadzonymi i nie tylko, które zmaga się z wymuszoną wyprowadzką. Zdaniem jej właścicielki „nie ma wyroku na dostęp do kultury”. Oprócz tego aspektu w wywiadzie także wiele politycznych pytań i odpowiedzi, w tym o innych bibliotekach.
Spadkobiercy lokalu, w którym mieści się Biblioteka sąsiedzka na Bazarze Różyckiego w Warszawie, po odzyskaniu terenu odcina możliwości jego utrzymania zmuszając najemców do wyprowadzki mimo trwających prac remontowych.
W bibliotece czyta się, rozmawia i spędza wolny czas. Od 2 lat regularnie trwa współpraca z więźniami. W wywiadzie Adam Przegaliński, redaktor Wirtualnej Polski pyta, czy skazani na dożywocie dużo czytają. Maria Dąbrowska-Majewska, prezes Fundacji Zmiana i animator społeczno-kulturalny w ratuszu, odpowiada:
Więźniowie dużo czytają. Ja mam do czynienia z ludźmi, którzy dbają o siebie, to nie są te gnoje za oknem (…). Wysyłamy tysiące książek do więzień. W tym tygodniu 2,5 tys. książek, także dla dzieci i ogromne ilości zabawek powędrowały do więzienia w Bytomiu. Do więzienia przychodzą dzieci odwiedzać swoich rodziców. Tam jest duże zapotrzebowanie na książki dla najmłodszych.
W artykule o wyborach czytelniczych osadzonych, ale także dużo akcentów politycznych. Pojawia się także opinia Marii Dąbrowskiej-Majewskiej o akcjach ogólnopolskich skierowanych do osadzonych. Na pytanie o dokończenie remontu biblioteki sąsiedzkiej rozmówczyni wyraża zdanie, które konfrontuje z innymi „życzliwościami władzy”. Atakuje m.in. warszawskie biblioteki i bibliotekarzy:
Mam tę bibliotekę, bo sama nie jestem w stanie pójść do biblioteki. Siedzą tam te dziunie nadęte, które udają, że realizują program promocji czytelnictwa. Mówią, że nie dostają nowości. To jest jakieś pieprzenie! Książki trzeba samemu załatwiać.
Czytaj więcej na wiadomosci.wp.pl
O Czytelni sąsiedzkiej na Bazarze Różyckiego
Źródło zdjęć: pixabay.com
Biblioteka otwiera swoje drzwi na osadzonych z aresztu śledczego