Co mają wspólnego dziecięce czapki i lęk przed windą? Zupełnie nic – i za to najbardziej cenię może nieco abstrakcyjne i niesztampowe pisarstwo skandynawskiej autorki, Evy Lindström. Zapraszam do lektury recenzji i książki Chcemy nasze czapki!
Oczekiwania kontra Eva Lindström
Przypuszczam, że zarówno wy, jak i wasi czytelnicy wiecie o istnieniu pewnych schematów w literaturze dziecięcej. Przystępując do lektury, spodziewamy się zazwyczaj spójnej historii z wyrazistymi bohaterami, których łączy pewna przygoda, zmieniająca ich życie/światopogląd/oczekiwania. Czasem opowieść ma charakter mniej lub bardziej dydaktyczny, innym razem porusza ważne problemy, bywają historie, które po prostu bawią. Tymczasem Eva Lindström swoim opowiadaniem Chcemy nasze czapki! sytuuje się na peryferiach tych wszystkich schematów.
Fabuła bez przewrotów
Nie ma nic skomplikowanego w historii czwórki przyjaciół – Siri, Toma, Mai i Marko, którzy uczestnicząc w urodzinach ich wspólnego kolegi, Adama, stracili podczas iluzjonistycznego pokazu swoje nakrycia głowy. Czapki gdzieś zniknęły, a właściciele nie byli z tego powodu specjalnie uszczęśliwieni… Czy w Chcemy nasze czapki! znajdziecie fabularne zwroty akcji? Nie. Magię, złodziei, poszukiwania? Nie. Burzliwe kłótnie albo umoralniające przesłanie? Nie. Co ma zatem w sobie ta książeczka?
Bohaterowie bez twarzy i świat oczami dziecka
Clou historii Lindström nie tkwi w bohaterach – szczerze przyznam, że gdybym miała rozpoznać, jak mają na imię poszczególne postacie na podstawie ich rysunków, nie potrafiłabym tego zrobić – ale w przyjętej przez autorkę optyce dziecięcego postrzegania świata. Dzieci z Chcemy nasze czapki! opowiadają o świecie, tak jak go widzą. Dla najmłodszych nie musi być związku pomiędzy następującymi po sobie wydarzeniami – ważniejsze jest to, że po stracie czapek, jedli tort, który im nie smakował, a potem zacięła się winda.
Abstrakcje z życia wzięte
Głęboki sens opowieści, którego zawzięci recenzenci z uporem maniaka chcą się dopatrywać, nie jest w Chcemy nasze czapki! potrzebny. Bohaterowie Evy Lindström pragną po prostu odzyskać swoją własność i w swojej zaciętości przypominają mi zwyczajne dzieci, które do szału doprowadza brak ulubionego przedmiotu.
Eva Lindström bawi się konwencją codziennego dnia, jego rekwizytów i zdarzeń i warto docenić ją za wprowadzenie nieco awangardowego spojrzenia do świata dość przewidywalnej dziecięcej literatury.
Lustrzane inspiracje
Lindström pokazuje w jak inny – różniący się od perspektywy – sposób dzieci patrzą na świat. Chcemy nasze czapki! może stać się doskonałym pretekstem do zabaw w poszukiwaczy czapek, jak również do zajęć kreatywnych. Oto trzy „czapkowe” pomysły:
- Zaproście dzieci na zajęcia, podczas których będziecie wykonywać czapki o nietypowych kształtach – dzieci pokonają czapkę w kształcie pizzy, króliczych uszu czy minionków. Możecie wykorzystać skrawki starych ubrań, papier czy włóczki;
- Zorganizujcie konkurencję na wymyślanie jak największej ilości czapkowych zastosowań – niech czapki posłużą jako np. przenośny schowek;
- Zaproponujcie dzieciom quiz „Czyja to czapka?” – przygotujcie rysunki z rozmaitymi nakryciami głów (np. czapki górnika, kominiarska, kucharska, strażaka).
TYTUŁ: Chcemy nasze czapki!
AUTOR: Eva Lindström
TŁUMACZ: Marta Wallin
WYDAWNICTWO: Zakamarki
LICZBA STRON: 28
ROK WYDANIA: 2018