Z fabuł setek przeczytanych książek, dotychczas nie zapamiętałam w całości ani jednego motta. Moją uwagę przykuła natomiast pewna króciutka dedykacja zamieszczona w powieści dla dzieci Uniwersytet Wszystko Moje…
100% spójności
Motta i dedykacje mają to do siebie, że ich treść łatwo umyka w świetle zdarzeń fabularnych. Gdy trzeba zapamiętać imiona bohaterów, ich wzajemne powiązania, rzadko kiedy udaje się czytelnikowi odtworzyć w pamięci pierwsze słowa, jakie przeczytał. Fabrizio Silei zadedykował swoją książkę w sposób wyjątkowo prosty i zwięzły: „Dla Gianny i Roberta Dentich, architektów więzi”.
Przyznam, że metafora architektury więzi mnie zaciekawiła – gdy ją przeczytałam, zaczęłam się zastanawiać, czy pojawiła się już gdzieś wcześniej w znanej mi literaturze. Z tą myślą zasiadłam do lektury Uniwersytetu… Po jej zakończeniu, ze zdumieniem zorientowałam się, że nie spotkałam dotychczas powieści, która byłaby tak spójna z własną dedykacją jak powieść Silei.
Mały chłopiec skazany na sukces
O czym właściwie jest Uniwersytet Wszystko Moje? Głównym bohaterem książki jest Feliks Smirth, syn Katiuszy i Gregora – dziedzic ogromnego bogactwa, który został poczęty, by zostać kimś wielkim:
Spójrz na to w ten sposób: potrzebny nam spadkobierca! Ktoś, w czyich żyłach będzie płynąć nasza krew, ktoś, kto po naszej śmierci nie roztrwoni fortuny Smirthów. Ktoś, kogo nauczymy wszystkiego, co sami umiemy, i kto będzie dalej pomnażał majątek, zajmie się domami, posiadłościami i sklepami.
Na tym doskonałym planie pojawiła się pewna rysa: Feliks, a właściwie Feluś, zamiast rządzić i dzielić, woli bezinteresownie rozdawać, zamiast oszukiwać i pomnażać fortunę, chroni potencjalnego kupca przed oszustwem własnego ojca, a zamiast rywalizacji wybiera współpracę. Katiusza i Gregor oburzeni wielkodusznością i dobrym sercem dziecka, postanawiają wysłać go do Uniwersytetu Wszystko Moje Szkoły Podstawowej i Gimnazjalnej McPeara, w której rządzi dewiza: „Egoizm jest najwyższą cnotą pozwalającą odnieść w życiu sukces”. Co z tego wyniknie?
Dorośli, którzy się boją
Feluś jest bohaterem do szpiku kości pozytywnym – na obelgi odpowiada żartem, próby siania zamętu przełamuje nawoływaniem do wspólnego działania. Uwielbiam te fragmenty powieści, w których nawet najbardziej wyrachowani dorośli truchleją wobec serdeczności, okazywanej im przez Felusia. To w tych partiach książki jak na dłoni widać zasady, na których oparta jest owa architektura więzi… Życzliwość, prostolinijność, ciepło rządzą w hierarchii wartości Felusia.
Ta powieść nie jest jednak śmiertelnie poważną historią z morałem: świat przedstawiony w Uniwersytecie Wszystko Moje jest momentami absurdalny, groteskowy – obrazu rodzicielstwa Smirthów nie można czytać inaczej niż w perspektywie krzywego zwierciadła, a gagi chłopców pokocha każdy mały czytelnik.
Lustrzane inspiracje
Czy myśleliście kiedyś o tym, żeby lekcję biblioteczną poświęcić mottom i dedykacjom? Po szybkim przeglądnięciu dziecięcej i młodzieżowej klasyki powieściowej (Lindgren, Milne, Verne, Szklarski, Niziurski, Kownacka) ze zdumieniem odkryłam, że bardzo rzadko zdarza się, żeby w tych książkach zamieszczono motto lub dedykację. Proponuję, żeby lekcję poświęconą tym formom skierować do starszej, licealnej młodzieży – w kanonie lektur dla szkół ponadpodstawowych jest pełno tekstów zawierających czasami nie jedno, lecz dwa, trzy (!) motta. Niech uczestnicy warsztatów dopasują wycięte motta do tekstu, w którym zostały użyte lub do autora wypowiedzianych słów.
Zorganizujcie pojedynek na wymyślenie własnego, chwytliwego, krótkiego i trafnego motta lub najpiękniejszej dedykacji. Może spróbujcie dopisać własne współczesne motta do klasyków literatury? Pomysły na zabawę z tymi krótkimi formami są nieograniczone.
TYTUŁ: Uniwersytet Wszystko Moje
AUTOR: Fabrizio Silei
LICZBA STRON: 320
WYDAWNICTWO: Nasza Księgarnia
ROK WYDANIA: 2018