Pewne małżeństwo widząc, że dzieci w szkole podczas przerw korzystają z telefonów i tabletów postanowiło zachęcić ich do czytania książek. I tak zrodziła się akcja Książka pod ręką. Najmłodsi dostali ponad 400 książek.
Właściciele wydawnictwa i jednocześnie rodzice 3 dzieci z Ogólnokształcącej Szkoły Muzycznej we Wrocławiu rozpoczęli akcję Książka pod ręką. Wbrew niskim wynikom badań czytelnictwa w Polsce chcieli zmienić szkolne przerwy między zajęciami na przerwy z lekturą. Akcja ma zachęcić do wykształcenia nawyku sięgania po książki. Warto dodać, że na korytarzach najmłodsi, mimo zakazu szkoły, korzystają ze smartfonów.
Dzięki tej akcji ekran nie jest już najważniejszy, bowiem dzieci dostrzegły, że książka jest źródłem przygód. Do współpracy zaproszono wydawców z całej Polski. W ten sposób w szkole znalazły się regały, a na półkach ponad 400 książek.
Dorota Hartwich, właścicielka wydawnictwa Format uzasadnia przydatność akcji dla Gazety Wyborczej:
– I to nie jest wina dzieci, które po prostu nie mają książki w zasięgu ręki, więc nie mają jak wykształcić w sobie nawyku sięgania po nią. Nie wiedzą też często, że może być ona źródłem fajnych przeżyć, przygód. Owszem, w szkole jest biblioteka. Ale przychodząc tam, trzeba wiedzieć, czego się chce i co mogą kryć regały. A nam zamarzyło się, żeby dzieciaki mogły mieć książki pod ręką na korytarzu, gdzie spędzają czas, czekając na zajęcia.
Oprócz tego pomysłodawcy akcji chcą, aby książka stała się dla dzieci „znakomitą formą rozwoju, narzędziem zdobywania wiedzy” oraz dodają, że „domem książek jest szkoła”.
Zapraszam do lektury wywiadu Magdy Piekarskiej, w którym więcej o akcji i zmienianiu uczniów w bibliofilów.