Pisanie książek na zlecenie i podpisywanie ich nazwiskiem zleceniodawcy narusza prawa. Ciężko jednak tę praktykę zwalczać.
Książki autorów ze znanymi nazwiskami, przede wszystkim celebrytów lub polityków, sprzedają się bardzo dobrze. Nie każdy z nich ma jednak odpowiednie umiejętności literackie oraz wystarczająco dużo czasu, aby pisać książki samodzielnie. Rozwiązaniem może być zatrudnienie ghostwritera – mniej znanego, ale utalentowanego pisarza, który tworzy właściwy tekst książki. Następnie jest ona wydawana pod nazwiskiem znanego zleceniodawcy. Teoretycznie wszystko jest w porządku – autor widmo dostaje pieniądze, a celebryta wydaje dużo lepszą jakościowo książkę. Problem jednak w tym, że jest to niezgodne z prawem autorskim, a konkretnie – prawem osobistym do autorstwa utworu.
Twórca może – wykonując swoje prawo do określenia sposobu oznaczenia utworu – zadecydować o udostępnieniu utworu pod pseudonimem albo anonimowo, ale nie o oznaczeniu utworu cudzym nazwiskiem, nawet za jego zgodą – tłumaczy dr hab. Wojciech Machała z Uniwersytetu Warszawskiego.