Książki najczęściej wybieramy, sugerując się tym, co podpowiada nam sieć. A sieć coraz rzadziej podpowiada nam cokolwiek bezinteresownie.
Kanony literackie i spisy lektur wyglądałyby inaczej, gdyby układali je internauci, a nie powoływani do tego specjaliści. Klasyką nikt nie zaprzątałby sobie głowy („przereklamowana”), co druga nowo wydana książka zasługiwałaby na miano wybitnej („arcydzieło!”), a na tytuły nagradzane czy uznane przez krytyków zapewne szkoda byłoby czasu („ktoś mi wyjaśni ten fenomen?”).
Czasem oceny te wystawiane są spontanicznie, czasem są dziełem fałszywych recenzentów, piszących na zlecenie. Sfabrykowane recenzje i oceny to w sieci nic nowego. Właściciele sklepów i firm świadczących dowolne usługi – ale też sztaby partii politycznych – regularnie zatrudniają ludzi, którzy nie w pełni uczciwie reperują ich wizerunek, równoważąc pochlebstwami krytycyzm konkurencji i rzeczywistych klientów.