spot_img

O śmierci i brukselce, pochłoniętej przez wszechświat

Jak hodować i karmić domową czarną dziurę jest najlepszym młodzieżowym tytułem pierwszego kwartału wydawniczego. Mocna, niebanalna, poruszająca, lecz nie ckliwa – poznajcie historię nastolatki, która próbuje przepracować traumę po stracie rodzica.

Powieść wcale nie gorsza

W ubiegłym roku rekomendowałam tekst Michelle Cuevas – Na roześmianym niebie –jako opowieść na miarę Małego Księcia. Gdy przyszło mi zmierzyć się z lekturą Jak hodować i karmić domową czarną dziurę, spodziewałam się tytułu nieco gorszego od poprzedniej, wyjątkowo wartościowej powieści. A jednak… ta książka urzekła mnie nie mniej niż Na roześmianym niebie. A wszystko za sprawą jednej wyjątkowo trafnej metafory.

O śmierci i brukselce, pochłoniętej przez wszechświat

„Co wiem o tym czymś: Jest bardzo, bardzo ciemne”

Stella jest załamaną po śmierci ojca, złą na cały świat nastolatką, która ma wszystkiego dość. Gdy w rozpaczy wypowiada słowa „Chciałabym sprawić […] żeby wszystko, co jest okropne, po prostu zniknęło”, nie wie jeszcze, że, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, przed jej domem zjawi się „coś” czarnego. Nie będzie to kotek, piesek, ani inny futrzak, ale… tytułowa czarna dziura. Jak nastolatka zareaguje na nieoczekiwanego przybysza z kosmosu? Co pochłonie stwór? Co można zrobić z takim zjawiskiem? Zwierzątko, które pożera wszystko wokół może okazać się najlepszą (lub najgorszą z możliwych) terapią…

Najpiękniejsza lekcja odchodzenia

Tytułowa czarna dziura jest fantastycznie skrojoną metaforą miejsca najgłębszej samotności i sposobu przeżywania żałoby. „Wiedziałam, że nigdy więcej z Tobą nie porozmawiam i ten fakt był jedną z wielu rzeczy, które chętnie wrzuciłabym na zawsze do mojej oswojonej czarnej dziury” – narratorka Cuevas często zwraca się bezpośrednio do nieżyjącego ojca, który rozbudził w niej fascynację fizyką. Próba nazwania rzeczy ostatecznych, rozprawienia się z własnym cierpieniem poprzez wykreślenie go jest jedną z piękniejszych lekcji godzenia się ze śmiercią w literaturze młodzieżowej.

„gdyby czarna dziura pożarła te wspomnienia, może poczułabym się lepiej”

Ta narracja nastolatki po stracie ubrana w piękne metafory zdecydowanie nie jest przybijającą ilustracją przeżywania żałoby. Cuevas totalnie rozładowuje ciężar fabularnej sytuacji – do dziury bowiem można wepchnąć również wszystkie te rzeczy, które młodemu człowiekowi nie pasują: gryzące swetry, brukselkę albo… rozdział jedenasty. Także pomysł tresowania Czarka, niczym psiaka sprawia, że kąciki ust czytelnika podnoszą się w delikatnym uśmiechu. Zabawne rysunki i kapitalne rozwiązania graficzne sprawiają, że powieść Cuevas nie przygnębia, a śmieszy i wzrusza.

O śmierci i brukselce, pochłoniętej przez wszechświat

Lustrzane inspiracje

Koniecznie pokażcie młodzieży tę książkę. Będzie ona doskonałym pretekstem do porozmawiania z nastolatkami na tematy eschatologiczne. Podsuwam także pomysł głównej bohaterki na „łowienie słów”. Oto on:

Wszystko zaczęło się od głupiego opowiadania, które napisałam, gdy byłam w wieku Cosmo. Nie było zbyt udane, więc postanowiłam je wyrzucić. Wtedy wpadłeś na pomysł, żeby wyciąć słowa i zrobić z nich rzekę. Powiedziałeś, że będzie tam można łowić nowe pomysły i całe nowe zdania.

Rozłóżcie setki pociętych przez młodzież wyrazów na ziemi – ten prosty zabieg da fantastyczny efekt na zdjęciach!


TYTUŁ: Jak hodować i karmić domową czarną dziurę
AUTOR: Michelle Cuevas
TŁUMACZ: Anna Nowak
WYDAWNICTWO: Nasza Księgarnia
LICZBA STRON: 208
ROK WYDANIA: 2019

Zdjęcia: Barbara Maria Morawiec