spot_img

Kwadrans czytania w godzinie grania – akcja biblioteki w Suwałkach [wywiad]

Niejeden bibliotekarz zastanawia się, jak oderwać dzieci od komputera i jak zachęcić je do czytania. Piotr Kuczek z Biblioteki Publicznej w Suwałkach dzieli się z Lustrem Biblioteki pomysłem na prostą, a skuteczną akcję „Kwadrans czytania w godzinie grania”.

Piotr Kuczek z Biblioteki Publicznej im. Marii Konopnickiej w Suwałkach pracuje na co dzień w Oddziale dla Dzieci oraz w Pracowni Historii Mówionej. Jednym z efektów jego pracy była akcja „Kwadrans czytania w godzinie grania” łącząca granie z czytaniem. Celem jest nie tylko promocja czytelnictwa, ale i walki z uzależnieniem młodych ludzi od komputerów.

Kwadrans czytania w godzinie grania

Barbara Maria Morawiec: Akcja „Kwadrans czytania w godzinie grania” ruszyła w lutym. Jej cel jest godny pochwały, jednak nurtuje mnie to jak wyglądała sytuacja przed rozpoczęciem inicjatywy. Czy młodzi czytelnicy uzależnili się od komputerów?

Piotr Kuczek: W bibliotece działa pracownia Smykałka, podzielona na dwie sale: z grami planszowymi, PlayStation i poduszkami oraz salę z 10 stanowiskami komputerowymi. Co ważne, Smykałka powstała z dawnej czytelni dla dzieci zaraz po realizacji projektu unijnego, gdzie jednym z celów było wyrównanie szans IT. I teraz dzieci potrafią nie odrywać się od komputerów przez 4 godziny.

BMM: Wobec tego potwierdziła się teza, że Sieć wciągnęła dzieci i młodzież.

PK: Niektórzy mają komputery w domu i już są uzależnieni. Wolą grać w bibliotece, bo mogą robić to dłużej. Zasada jest, że po godzinie następuje zmiana, ale jeśli nadchodzi coraz więcej dzieciaków, to nowi mają pierwszeństwo, żeby w ogóle mogli pograć. Rekordzista czekał dwie zmiany, czyli grał godzinę, czekał dwie, siadł w czwartej. Aż by się chciało westchnąć, gdzie ci rodzice… Oni pewnie cieszą się, że mają z głowy swoje pociechy. To też wynika z tego, w jakiej dzielnicy się znajdujemy – ci zadbani rzadko bywają w Smykałce, bo rodzice ich niewolą innym aktywnościami pozalekcyjnymi. Pozostają ci z podwórek. I bardzo dobrze – oswajają się z kulturą słowa.

BMM: Smykałka stała się polem doświadczalnym dla akcji „Kwadrans czytania w godzinie grania”?

PK: Tak, czytanie miało związek z nagłą wiarą, że przemogę to ich zassanie w monitory – wkroczyłem na środek sali i oznajmiłem: „haa! koniec tego grania!”. A gdy struchleli, dodałem łaskawie: „będzie mała przerwa na czytanie”. I wytłumaczyłem grzecznie, że to dla ich dobra. Byłem przygotowany, siostrzenica poradziła mi, co czytać. Był to Kasdepke i zagadki „Detektywa Pozytywki”.

BMM: Jakie są pierwsze efekty akcji?

PK: Efekty akcji są niewidoczne. Często dzieci nie pamiętają, co czytaliśmy, albo po prostu nie słuchają, próbują rozmawiać, grać na telefonach, chodzić do toalety itp. Jak już bardzo mnie to denerwuje, wprowadzam ostrzeżenie: kto nie będzie wiedział, o czym było i nie odpowie na pytania, ten nie gra dalej. To działa. Część młodszych dzieci (6-8 lat) chętnie słucha, zaś średni się wygłupiają, z czym walczę, bo rozpraszają innych. Z kolei ci najwięksi 6-7 klasa, traktują mnie z pobłażaniem, nie są uzależnieni, po prostu lubią grać, rozmawiać, żyć.

BMM: Czy dzieci rezygnują z kontynuacji grania na rzecz poznania dalszej części czytanej historii?

PK: Dzieci nigdy nie rezygnują z grania. Chyba że dziewczynki, ale też pojedyncze (jest ich zresztą mniej). Nie interesują ich dalsze przygody bohaterów książkowych, zwłaszcza, że rotacja jest spora, rzadko ktoś wysłuchuje 2-3 części historii pod rząd. Dlatego szukam pojedynczych opowiadań. Rzadko przerwa nie kończy się pytaniem: czy możemy już grać? Ale nie zrażam się – czytam mimo wszystko. Na szczęście małe dzieci mają często apetyt na coś. Mój tato przeszedł na emeryturę i na potęgę suszy jabłka. Przynoszę je wiaderkami do pracy i są to nagrody pocieszenia dla wszystkich, którzy słuchali, a nie odgadli poprawnej odpowiedzi na pytanie związane z lekturą. To dobra karta przetargowa.

BMM: Jak przyjmują się dłuższe opowiadania?

PK: Są jednak sposoby i na dłuższe książki. Gdy koleżanki z wypożyczalni poradziły „Wyprawę Profesora Gąbki”, przed każdą przerwą pytałem: wymieńcie uczestników wyprawy, ostatnią przygodę. Ci, którzy wiedzieli, to „żeby pan już szybciej zaczął” (czyli – żeby szybciej skończył), opowiadali innym. Czytanie tej książki trwało miesiąc. Dobrze to wspominam. Nikt się nie złościł na poważnie. Tak samo było z „Władcą Lewawu” Doroty Terakowskiej.

BMM: Jakie emocje/uczucia towarzyszą dzieciom, gdy dowiadują się, że czas oderwać się od komputera?

PK: Protesty młodych są raz silne, a raz jeszcze silniejsze. Staram się czytać codziennie. Czasami robię 4 przerwy (kawiarenka działa w godz. 12-16), czasem jedną. Dzieci nie chcą czytania, o czym świadczą komentarze: Jeszcze nie! Co, już? Proszę pana, jeszcze pięć minut! A za pięć minut: ale jeszcze pięć minut!

BMM: Lubi Pan wprowadzać dozę grozy?

PK: Czytanie jest według mnie zabawą, a droczenie się z nimi – jeszcze lepszą. Zawsze mnie rozśmieszają protesty dzieci. Widzę, że ten śmiech ich obezwładnia, nie mają przeciwnika do zapalczywej walki, do jakiej są gotowi, byle grać.

BMM: Czy przerwy na czytanie są obowiązkowe?

PK: Przerwy są obowiązkowe. Bardzo szybko ustalił się regulamin. Mina tych, co przychodzą pierwszy raz i dowiadują się o przerwach, a inni smutnie to potwierdzają – bezcenna. I tak będą przychodzić do Smykałki, bo nie potrafią zwalczyć uzależnienia od gier. W kilku chłopcach są już oznaki nałogu.

Kwadrans czytania w godzinie grania

BMM: Jak sygnalizuje Pan przerwę – dzwonkiem, a może odliczaniem lub automatycznym zawieszeniem terminali?

PK: Po prostu wkraczam, zapalam światło i ogłaszam, tonem Fraszyńskiej z „Licencji na wychowanie”: Przeeerwaa! Wtedy zaczynają protesty. Czasami są różne niespodziewane dźwięki, ostatnio były worki z powietrzem, bo nadeszły jakieś zakupy elektroniki w kartonach. Nadepnięty worek, wystrzał – odrywali się. Zasadą jest, że wyłączają monitory. Tylko wtedy oczy im nie latają na boki.

BMM: Zasady muszą być. Jak oficjalnie działają w ramach akcji?

PK: Zasady działają tak, że gdy nie mogę ich opanować, wkracza z pomocą (bardziej konsekwentne w uciszaniu) koleżeństwo. Regulaminowo przerwa trwa kwadrans. Po czytaniu są zagadki, rozmowy z treści książki lub z trudnych słów. Czasem wymyślam z treści zagadkę na nagrodę główną, którą jest coś słodkiego. Dla całej reszty są nagrody pocieszenia, czyli puszka suszonych jabłek. Przy wierszach są dwie nagrody główne: jedna za największą i najszybszą ilość trafionych rymów, druga – za rozśmieszenie mnie rymem (a dzieci bywają lepsi od poetów). Dobre jest współdziałanie z dziewczynami z wypożyczalni, które mają dobry kontakt z tymi dziećmi.

BMM: Czy przerwy od komputera są potrzebne dzieciom? Co udało się Panu zaobserwować?

PK: Przerwy są niezmiernie potrzebne. Zawiązujemy więź, a dzieci dowiadują się jednak czegoś, uczą się nowych słów i trochę eliminują nakręcenie spowodowane długim graniem. Gdy grają za długo, zaczynają się nerwy, nierzadko złe odzywki słowne, agresja. Przerwy stopują ich w tym.

BMM: W co grają dzieci? Warto byłoby w przerwie na czytanie wykorzystać również motywy z gier i polecać młodym literaturę, na podstawie których powstały ich ulubione gry. Co Pan na to?

PK: Nie znam się na tych grach i nie rozumiem ich. Nazwy, którymi się przerzucają: Fortnite, Minecraft, Roblox (najmłodsi). Nienawidzę we współczesnych grach braku końca gry, etapów, tylko ta przestrzeń nieskończona. Wołam „przerwa” i słyszę „proszę pana, jeszcze tylko tego zabiję!”. Żona, która jest nauczycielką języka polskiego, radzi to samo – wykorzystać motywy z gier i polecać. Ale nie wiem jak, musiałbym chwilę nad tym popracować, a nie mogę jeszcze, mam inne, równie fascynujące obowiązki. Kwadranse nie wymagają przygotowania, robię to w biegu, z biegu. Może po Nowym Roku.

BMM: Ile osób korzysta z oferty dostępu do internetu i komputera w Bibliotece Publicznej w Suwałkach?

PK: W Smykałce do południa są zajęcia oświatowe, prowadzone przez pracowników oddziału dla dzieci. Kawiarenka z kwadransem czytania czynna jest od ok. 12 do 16. Potem zaczynają się nasze stałe zajęcia do godz. 18. Dziennie przewija się przez kawiarenkę około 30-40 osób, jednocześnie 10-20.

Kwadrans czytania w godzinie grania

BMM: Czy według Pana akcja „Kwadrans czytania w godzinie grania” ma szansę sprawdzić się w innych bibliotekach? Co doradziłby Pan bibliotekarzom?

PK: Tak, podobną akcję można wprowadzić wszędzie, gdzie młodzi korzystają z komputerów. Doradzić bym nie śmiał, ale zdradzę kilka odkryć na które warto zwrócić uwagę. Po pierwsze dzieci lubią zagadki i rywalizację, więc wszelkie zadania są bardzo chwytliwe, wszyscy się emocjonują i nie nudzą. Po drugie warto stosować wiersze i rymowanki. Po trzecie czasem udaje się zrobić mini dramę, kiedy uczestnik jest proszony o dokończenie wypowiedzi z książki – wymyślone dialogi są świetne, a uwaga dzieci jest napięta i wydajna. Te przerwy to tylko kwestia chęci i woli, bez ryzyka – dzieci nie uciekną, za bardzo im zależy na graniu.

Zdjęcia: BP w Suwałkach